środa, 3 czerwca 2015

Chapter 1

Kolejny dzień szkoły nareszcie dobiegł końca, w końcu mogłam odetchnąć.
Założyłam słuchawki i wyszłam ze szkoły, ciesząc się ładną pogodą. Mimo że była połowa października, pogoda była genialna. Słońce delikatnie grzało, zero wiatru, zero chmur. To aż nieprawdopodobne, zwłaszcza biorąc pod uwagę normalny klimat Anglii.
Ruszyłam w stronę przedszkola z którego codziennie odbieram siostrę - Maggie. Ma 4 lata, a mimo to nie ma z nią żadnych problemów, wręcz przeciwnie. Jest bardzo cichym, spokojnym dzieckiem.
- Lettie! - pisnęła dziewczynka, gdy tylko podeszłam do placu zabaw, gdzie mieli zajęcia na dworze.
- Hej, żabko - z uśmiechem podniosłam siostrę i pomachałam do jej wychowawczyni.
- Scarlett! - zawołała za nami, gdy tylko postawiłam Meg na ziemi.
- Tak?
- Prosiłabym żeby wasza mama pojawiła się na następnym spotkaniu. Mamy wycieczkę do Zoo i muszę mieć konsultację ze wszystkimi rodzicami.  - rudowłosa kobieta uśmiechnęła się niepewnie, zerkając to na mnie, to na małą.
- Obawiam się że to nie będzie możliwe. Mama kończy zmianę w szpitalu dopiero po 20. - wyjaśniłam.
- Ale Scarlett, przecież mamusia nie... - zanim moja siostra zdążyła dokończyć zdanie, zaczęłam jej wycierać buzię z niewidzialnej plamy.
- Tak Meggie, mamusia nie może przyjść. -  uśmiechnęłam się i chwyciłam siostrę za rękę - Do widzenia! - natychmiast ruszyłam w stronę ulicy.
- Megan mówiłam ci już że mamusia pracuje inaczej, prawda? Nie możesz mówić pani że nie pracuje. - zaczęłam, gdy tylko przedszkole zniknęło nam z pola widzenia.
- Przepraszam Lettie. - mruknęła skruszonym tonem.
Westchnęłam ciężko i mimowolnie pokręciłam głową.
W ciszy doszłyśmy do domu.
- Meggie, pamiętasz co ci mówiłam? - zapytałam zanim weszłyśmy.
- Mamusia pracuje w nocy i nie można wchodzić do jej pokoju. I muszę być bardzo cicho - powiedziała a ja jedynie przytaknęłam, delikatnie otwierając drzwi.
Weszłyśmy do domu, mamy nigdzie nie było widać. To dobry znak.
- Chodź, zjemy coś - pociągnęłam siostrę w stronę kuchni.
Wyjęłam z zamrażarki lasagne i wstawiłam ją do mikrofali. Przyglądałam się siostrze, która wyjęła z plecaczka jakąś książeczkę i starannie w niej coś rysowała.
Była taka niewinna i bezbronna. Moja mała siostrzyczka.
- Scarlett, czy to ty?! - niemal podskoczyłam, słysząc krzyk matki z góry. Megan poderwała się z krzesła i pędem pobiegła na górę.
- Mama, wstałaś! - piszczała zanim zdążyłam ją złapać. Natychmiast za nią pobiegłam.
- Meggie, nie! - zawołałam, ale mała już wparowała do pokoju matki, krzycząc w niebogłosy.
- Scarlett ! Zabierz stąd tego rozwrzeszczanego bachora! - wrzasnęła wściekle mama, gwałtownie odpychając od siebie Megan którą natychmiast wzięłam na ręce - I przynieś mi tabletki na kaca! - Nie ma już. - mruknęłam, wypychając siostrę za drzwi. - Może w końcu byś wstała i przestała pić? Nie byłyby ci już potrzebne.
- Ty bezczelna gówniaro! - potargana kobieta zerwała się z łóżka, widocznie czując nagły przypływ sił. - Jak śmiesz się tak odzywać do matki! - darła się.
Odruchowo się cofnęłam, lecz i tak poczułam piekący ból na policzku.
- Do niczego się nie nadajesz! - wrzasnęła. Wybiegłam z jej pokoju, po drodze łapiąc siostrę. W przeciągu kilku sekund zamknęłam nas w sypialni Megan.
Zza drzwi słyszałam krzyki i przekleństwa mamy, która widocznie nie mogła do nas trafić.
- Lettie, nie bój się - usłyszałam i poczułam małą rączkę siostry na zaczerwienionym policzku. Łzy spłynęły mi po twarzy gdy siostra się we mnie wtuliła.